czwartek, 17 lipca 2014

Powrót Kosogłosa 8

No i proszę bardzo, mamy nexta :) Ciesze się, że mi się w ogóle udało. Mam nadzieję, że nie poszło mi aż tak źle. Następny za dwa tygodnie bo wyjeżdżam, ale postaram się coś napisać. Podziękowania dla moich ulubionych komentatorek i czytelniczek - Pauli i Sandry 
-----------------------------------------------------------

- Co się dzieje? Co wy robicie? – zaskoczona doskoczyłam do dwóch postaci przypartych do ściany. Pomimo mojej obecności, napastnik nie puścił ofiary.
- Spadajcie dzieciaki – od razu poznałam głos napastnika, pełen roztargnienia – Narobicie sobie tylko kłopotu.
- Magnick?! – nigdy w życiu nie pomyślała, że wspaniały Odair jest zdolny do czegoś takiego… chwileczkę… przyjrzałam się ofierze przypartej do ściany…

- Kapitan Rakon? – Jay uprzedził mnie zdradzając tożsamość osobnika przypartego do ściany – Co pan tu robi?
- Załatwiamy bardzo poważną sprawę – dopiero teraz spostrzegłam błyszczący nóż, który Nick przykładał Rakonowi do gardła – A więc, drogi kolego, zapytam jeszcze raz. Gdzie ona jest? – uniósł brwi, choć jego twarz stężała. Po chwili spostrzegłam maleńką strużkę krwi spływającą po mundurze dowódcy straży.
- Nie! – wyrwało mi się, nie mogłam na to patrzeć. Odwróciłam się, choć wiedziałam, że muszę coś zrobić. Chciałam uciec z Jay’em, jednak jego już dawno nie było... zostałam sama… z nimi. 
***
To moja szansa. Mam szczęście, że Paylor jest łaskawa i dba o nas wszystkich. Chociaż właściwie nie wiem czemu kazała mi pojechać po jakieś głupie perfumy.  Jednak gdyby jej podpis znalazł się w końcu na moim certyfikacie dostania się na służbę… muszę się wykazać.
Jak w takim miejscu, ktoś mógł otworzyć perfumerię? – z niedowierzaniem przyglądam się ulicy całej  w śmieciach. Gdzieniegdzie pałętają się szczury i czuć zapach ścieków z miasta. Musiałem podjechać tu służbowym wozem, pieszo droga byłaby za długa. Centrum Kapitolu jest oczywiście zadbane i tryska życiem, ale niektóre wąskie uliczki są nadal koszmarne. Spojrzałem na kartkę z adresem. Wszystko się zgadza – obróciłem gwałtownie głowę w poszukiwaniu numeru budynku. Był – 75, a tuż nad nim szyld ‘Perfumeria Biała Róża – zakochaj się w zapachu’. Nieśmiało otworzyłem szklane drzwi, a dzwonek oznajmił o moim przybyciu. Zza wielkiej drewnianej lady wyłoniła się drobna ekspedientka  z uśmiechem na twarzy.
- Witam w perfumerii ‘Biała Róża’ – zaćwierkała – W czym mogę pomóc?
- Przyszedłem po perfumy dla Pani Prezydent – wydukałem nieśmiało.
- Ach tak! Robię dla niej perfumy od wieków! – panna spojrzała na mnie zaciekawiona – Po mundurze widzę, że nie jesteś Strażnikiem Pokoju – stwierdziła.
- Aktualnie szkolę się do Eskorty. To specjalna grupa licząca dziesięciu strażników, którzy chronią Paylor – pochwaliłem się – Dlatego mój mundur jest zielony, ale bez odznaki, kiedy mnie przyjmą, tutaj doszyję herb Kapitolu – wskazałem palcem miejsce na piersi. Byłem taki dumny mogąc wreszcie pochwalić się komuś moimi osiągnięciami. Choć jeszcze długa droga przede mną.
- Życzę powodzenia – dałbym sobie głowę uciąć, że po twarzy tej ślicznotki przebiegł złowieszczy uśmieszek – Mógłbyś poczekać tutaj, aż znajdę flakonik? Będę musiała poszperać po wysokich półkach, ale jakoś dam radę – popatrzyła na mnie błagalnie, chcąc pewnie, bym pomógł – Przepraszam, nie przeszkadza panu, że zwracam się tak bezpośrednio na ‘Ty’?
- Ależ skąd – wyciągnąłem do niej rękę – Rakon Lawndeer, rekrut do eskorty.
- Znana w całym Panem, Cordelia Marier Snow – pozwoliła mi pocałować się w rękę, jak to robili dżentelmeni. Na dźwięk jej nazwiska osłupiałem.
- Snow? – myślałem, że żaden potomek Prezydenta Snow’a nie przeżył rebelii.
- Wnuczka… sam wiesz kogo. Byłam mała kiedy TO wszystko się zaczęło, więc pozwolili mi dorastać w spokoju, a potem odkryłam swoją pasję – perfumy i mieszanie zapachów. Z reszty rodziny ostała mi się tylko chora na płuca matka, która niedługo wyzionie ducha – Cordelia westchnęła. Nie wiedziałem co powiedzieć.
- Gdzie są te flakoniki?
Poszliśmy razem na zaplecze sklepu, gdzie znajdowało się chyba ze sto regałów i półek z płynami czekającymi na klientów.
- To dość stary budynek. Wyremontowałam go z funduszy ofiarowanych mi przez Paylor właśnie, a ze względu na dużą ilość klientów, dość nieprzyjemne otoczenie sklepu i dojazd, co pewnie zauważyłeś,  liczba regałów zawsze poprawia mi humor – uśmiechnęła się.
- Czego mam szukać? – zapytałem zaintrygowany.
- Fioletowa buteleczka – Snow ruszyła przez regały – Jak ci się żyje w Kapitolu? Jak wygląda szkolenie?
- Wiesz, w sumie tutaj jest jak w raju. Pochodzę z Trzynastki, a tutaj wszystko jest takie… - nie potrafiłem znaleźć odpowiedniego określenia.
- Drogie – wykrzyknęła Cordelia – Drogie i nowoczesne. Już dawno to stwierdziłam. Bardzo mało ludzi z Trzynastki przenosi się do Kapitolu.
- Za to szkolenie… niezbyt dobrze mi idzie. Mam słabą kondycję, jestem chudy i nie potrafię nabrać odpowiedniej masy. Przez to nie zdaję testów i jestem dwudziesty na liście oczekujących do przyjęcia. Najbardziej boję się, że to samo spotka mojego młodszego brata, że też nie da sobie rady. Dlatego zależy mi na zaufaniu Paylor, może mi pomóc  – dobrze, że dziewczyna nie mogła teraz ujrzeć mojej smutnej miny.
- Wiesz… jeśli mogłabym ci jakoś pomóc – wyszeptała zza regału – Znam wiele osób, których odpowiednia opinia o tobie, mogłaby wybić cię na sam szczyt.
- Ale to byłoby oszustwo – jednak wizja samego siebie, będącego wyżej w rankingu nic pieprzony Magnick Odair zawładnęła mną całkowicie. Zawsze chciałem pokonać tego gnojka. Zdobywał najlepsze noty, wygrywał pojedynki. W tłumie zawsze wyróżniało go przeklęte nazwisko!
- Życie nauczyło mnie, że czasem trzeba oszukiwać. Wchodzisz w to? – Snow podeszła do mnie i wydęła czerwone pomalowane usta.
- Oczywiście. Dziękuję za pomoc. Będę ci dozgonnie wdzięczny – skłoniłem się.
- Czekaj, czekaj. Chcę coś w zamian – uśmiechnęła się szyderczo – Posada w Eskorcie zmieni twoje życie. Już nigdy nie będziesz żył w niedostatku. Czekają cię uczty, zabawy, tajne misje i trudne walki. Uwierz mi, wiem coś o tym.  Dlatego ty również wyświadczysz mi przysługę, która zmieni moje życie – dziewczyna powoli zbliżyła się do mnie. Była szczupła i śliczna, zielone oczy podkreślał jasny brązowy warkocz opadający ja jej ramię. Niewinna biała jak śnieg sukienka powiewała lekko.
- Znalazłem! – za jej plecami dostrzegłem naszą fioletową zgubę. Cordelia odwróciła się i podała mi perfumy.
- Nutka lawendy, róży, prymulek i imbiru. Wesoła i tajemnicza. Tak jak nasza umowa. Prawda? – zatrzepotała rzęsami.
- Prawda. Nasza umowa stoi – przytaknąłem pełen nadziei na rychły sukces – Ale co ja mam dla ciebie zrobić?
- O to się nie martw, dowiesz się, kiedy już ja spełnię swoją część, a ty będziesz na szczycie. Idź już z tymi perfumami, bo będą się niepokoić – nagle pocałowała mnie w policzek – Żegnaj Rakonie i pamiętaj o mnie, a spełnią się twoje marzenia.
- Nie zapomnę – wracałem z powrotem do centrum ścierając ślad różowej szminki z policzka i myśląc o tym co będzie. Później Paylor podziękowała mi za perfumy, ale nie zrobiła kompletnie nic prócz tego, że jak zawsze była miła do bólu. Ten spokój i radość jaka od niej emanowała, aż zatykała mi żyły. Cieszyłem się z obietnicy panny Snow i tylko w nią tak naprawdę zacząłem wierzyć.

***
Rakon posiniał na twarzy od ucisku Magnicka, na szczęście krew przestała już cieknąć z ranki na jego szyi.
- Zmierza do Dwunastki! Nie wiem co robi! – pisnął w końcu Lawndeer. Wtedy Odair puścił go, a ten opadł bezwładnie na ziemię. Szybko podbiegłam do niego, wiedząc, że nie byłam w stanie przerwać tej napaści. Rakon był strasznie blady, wyglądał jak trup.
- Zostaw tego parszywego szczura, Goldenrose – Nick otrzepał niebieską koszulę i schował nożyk.
- Jak możesz! I kto tu jest bezwzględny? Kto tu jest zdrają?! – krzyknęłam oskarżycielsko.
- On i tylko on. Ja działam w słusznej sprawie – Nick wskazał palcem na ofiarę jęczącą na ziemi – Więc nasza zguba za cel obrała Dwunastkę, dom panny Everdeen. Rakonusiu, wiesz może coś jeszcze? – zaczęłam powoli nienawidzić Odair’a za to co robił.
- Od czasu porwania Paylor nie mam z Nią bezpośredniego kontaktu – oznajmił kapitan Lawndeer. Czy ja dobrze słyszałam? Przyznał się właśnie do współpracy z Cordelią!
- W takim razie skąd wiesz, gdzie teraz przebywa? – zaniepokoił się Magnick.
- Dostaję wiadomości. Nie to co ty jeszcze w Kapitolu, prawda ? – poszkodowanemu najwidoczniej zebrało się na żarty.
- Magnick, nadal nie opowiedziałeś mi, dlaczego sam siebie nazywasz zdrajcą. Dlatego szukałam cię z Jay’em w kryjówce – rozżaliłam się.
- Przyjdzie na to czas już wkrótce. Na razie mam dla ciebie inne zadanie – stwierdził dumnie Odair  - Pierwsze to trzymanie buzi na kłódkę, o czym powiesz też swojemu braciszkowi. A drugie poznasz jutro, w tym samym miejscu o północy. Zrozumiano?  – czubkiem buta wskazał tył domu, na którym się teraz znajdowaliśmy.
- Tak – władcze zachowanie Nick’a doprowadzało mnie do szału, ale byłam zbyt słaba, żeby mu się sprzeciwić. Bałam się, że mi też w każdej chwili może przyłożyć nóż do gardła. Wcześniej nie wydawał się taki nieobliczalny - Czy nikt nic nie słyszał? – chciałam się upewnić.
- Spokojnie, Mench zajął się wszystkimi – zapewnił mnie – Zmykaj teraz – pochylił się z powrotem w stronę Rakona.
Pospiesznie pobiegłam na plażę.  Nie chciałam pokazywać się w domku Annie. Do tego musiała ostrzec brata, żeby nic nie wypaplał. Minęło już południe, a słońce świeciło i piekło jak szalone. Dziękowałam w myślach, za tak cienką sukienkę. Weszłam do wody by się trochę ochłodzić. Nagle, parę metrów dalej dostrzegłam Rhetta wymachującego rękami w wodzie.
- Niech to szlag! – bezradnie brodził w morzu, woda przelewała się przez chude palce.
- Szukasz czegoś? Nie powinieneś być na treningu czy coś? – zaśmiałam się podchodząc bliżej. Chłopak spłoszył się i spojrzał na mnie przerażony.
- Goldenrose! Wiesz, zrobiłem sobie wolne! – krzyknął nerwowo – Możesz poczekać na mnie na brzegu?
Nie wiedziałam o co mu chodzi, ale jeśli kazał na siebie czekać, na pewno nie przeszkadzała mu moja obecność. Usiadłam na piasku uważając żeby nie zmoczyć mojej kwiecistej sukienki. Bryza zamieniła moje włosy w strąki, słońce paliło moją bladą skórę. Pewnie wszyscy mieszkańcy Czwórki mają ciemniejszą i bardziej opaloną skórę ode mnie. Co ja poradzę, że ulubionym zajęciem moich rodziców jest zatrzymywanie mnie w wiecznie ciemnym domu. Naprawdę mnie odseparowali. Pamiętam jedyny wieczór, kiedy chciałam wyjść na szkolną potańcówkę przed Pałacem Sprawiedliwości. Moja jedyna koleżanka ze szkoły Serena zadzwoniła z wiadomością, że jej brat przyjdzie po mnie do domu. Jednak biedny Rush nie miał nawet szansy otworzyć drzwi. Mama podsłuchała moją rozmowę i zakazała chodzenie na tańce pod groźbą ‘to się źle skończy’. Ale tata o dobrym sercu pozwolił mi wyjść przez okno w piekarni, żeby matka nie zauważyła. Poszłam w końcu na tańce z bratem Sereny, ale musiałam wrócić nie dłużej, jak za dwie godziny. Od tamtej pory nie rozmawiam z nikim przy matce, a swoje sprawy załatwiam sama.
- Spójrz –  przede mną pojawił się Rhett i wyciągnął rękę, na której leżało kilka muszelek.
- Piękne – westchnęłam przyglądając się kolorowym muszlom. Dostrzegłam perłowy róż, bladą czerwień, biel… i złoto.
- Pływałem rano i zauważyłem ją przy brzegu, ale dopiero teraz miałem okazję poszukać – położył mi na dłoni muszelkę najładniejszą, jaką w życiu widziałam. Była złota. Naprawdę – Złota muszla, dla złotej dziewczyny . Piękniejszej nie widziałem – zastanawiałam się czy ten komplement dotyczył mnie.
- Dziękuję, naprawdę piękny prezent. Lepszego chyba nie dostałam  – spojrzałam na niego. Jak to możliwe, że znamy się ledwo kilka dni, a mam wrażenie, że tonę w zieleni jego oczu przez wieki?
- Kiedy ją ujrzałem, pomyślałem o tobie. O twoim uśmiechu, który zobaczę – uśmiechnął się nieśmiało. Zaczęłam podejrzewać, że mogłoby nas coś połączyć…
- Goldenrose!!! – rozległ się straszliwy wrzask. Nie musiałam zgadywać, że to moja mama.
- Chyba… muszę iść – posmutniałam. Nie bałam się już ciągłych pretensji Katniss. Miałam gdzieś jej wszystkie słowa.
- Mogę zaprosić cię jutro na spacer?  – zapytał chłopak.

 - Nie musisz zapraszać, bo sama chętnie z tobą pójdę – nagle nadprzyrodzone moce kazały mi pochylić się nad Rhett’em Lawndeer’em i pocałować go w policzek w podzięce za to, że sprawia, iż czuję się wyjątkowa. Odbiegłam zawstydzona pozostawiając chłopca na plaży. Wlokłam się przygnębiona do domu, leniwie pokonałam pięć stopni ganku, przez okno dostrzegając brata. Otworzyłam drzwi szykując się na gradobicie. Uśmiechnęłam się lekko.

5 komentarzy:

  1. Cordelia, grrrrr ale z niej wstrętne babsko.
    I nadal Haniu uważam, ze jest ona stanowczo zastara dla Magnicka. Już szybciej by mu było na mnie poczekać. 7 lat, ech jak już wiele razy wspominałam niecierpię jej , choć i tak wiem jak to się wszystko skończy, ale żyjmy marzeniami *-*
    CO dalej?
    Ach tak Goldenrose i Rhett ( zapamietałam, buahahhahaha) uroczo, nie wiem tak w sumie czy wolę ja z Rhett'em czy z wiesz kim ( nie spoilerujexd). Pożyjemy zobaczymy!
    Rozdział genialny, naprawdę mi się podoba, choć jest krótki ale to da sie przeżyć :D
    ~ Zakochana w Finnicku i Magnicku czyli ojcu i synu, córka bogini mądrości, heroska, nocna łowczyni Paulla K

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie spoilerujesz z Mench'em i Rhett'em :) Miło mi, że sie podoba. Cordelia naprawde jest za stara dla Magnicka, bo kiedy sie urodził w 'Kosogłosie' to ona miała już z 7 czy 8 lat ;) ale magiczna Hanna zaradzi tej różnicy

      Usuń
    2. Haniu, ja uważam, że on może na mnie troszkę poczekac, przynajmniej do 18 xd. To tylko 4 lata :D

      Usuń
  2. Niezły rozdział :P
    Ale ta Cordelia jest przebiegła :P Nie lubię jej... i nadal mnie zastanawia gdzie jest Paylor :D
    Goldie i Rhett? Nieźle :D Czemu Katniss im przerwała? Co za babsko.. a już było tak romantycznie :D
    Myślałam, że Nick zabije już Rackona... a poza tym on kocha Snow? W sensie Nick... bo popieram przedmówczynie, która powiedziała, że ona jest dla niego za stara :D
    Nie mogę się doczekać nexta xD
    I dziękuję za podziękowania :P Nie musiałaś xD
    Pozdrawiam i życzę weny xD

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetne, super itp :D
    Napisze tu za wszystkie rozdziały...
    Chcesz wydać swoją książkę fantastyczna, jeżeli bedziesz dalej pisać i się rozwijać to spełnisz swoje marzenie.
    Jakby co dedyk dla mnie :D
    Powodzenia i weny ;3

    OdpowiedzUsuń